Bohaterowie

wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział 8

-Karolina! Matko kochana co się stało?-czułam zdenerwowanie Piotrka.
-Proszę.. Cię..-dławiłam się swoimi łzami.
-Wsiadaj do auta- otworzył mi drzwi do samochodu, sam usiadł za kierownicą.
Siedzieliśmy w milczeniu, ja starałam się uspokoić. Czułam na sobie wzrok Piotrka, ale nie miałam odwagi spojrzeć na niego. Miałam mętlik w głowie. Co ja mam mu powiedzieć?! Przecież..
-Karolcia..?-znów poczułam jego dłoń na swojej nodze.-Powiesz mi co się stało?
-Bo ja..-pociągałam nosem.-Nie wiem jak to powiedzieć. Od czego zacząć..
-Może od początku..?
-Jak weszłam, to..-podniosłam głowę. Piotrek patrzył na mnie troskliwie. Utonęłam w jego oczach.
-Ej, Maleńka!-otarł mi łzę spływającą po policzku. Lekko syknęłam. Jednak zabolało.-Coś nie tak..?
-Nie, po prostu..-schyliłam głowę.
-Pokaż!-Złapał mnie za podbródek.-Masz ślad na policzku..-Widziałam przerażenie w jego oczach.-Kto Ci to zrobił?!
-Wpadłam w szafkę w pokoju.
-Jasne! Nie jestem kretynem. Kto Cię uderzył?
Nie potrafiłam mu odpowiedzieć. Tak, nienawidziłam ojca za to co mi zrobił, ale.. jednak to był mój ojciec. Milion myśli krążyło mi po głowie, jak mu to wytłumaczyć. Piotrek nie naciskał, czekał aż sama mu powiem.
-Ojciec..-powiedziałam ledwo słyszalnie
-Przecież to nienormalne! Nie wolno mu! Gdybym tylko..
-Piotrek!-Popatrzyłam na niego.-Stało się, trudno.
-Jakie trudno? Zgłupiałaś!! Nie wolno bić swoich dzieci! Karolina! Za to powinien być karany!
-Cholera Piotrek! W niejednym domu dzieci są bite. Nie zbawisz świata! I co ty się w ogóle mną przejmujesz. -Lekko się wkurzyłam.-Praktycznie mnie nie znasz!
-Co z tego?
-To, że masz przeze mnie same problemy. A powinieneś być teraz na treningu czy synem się zajmować. A nie przejmować się mną i moimi kłopotami.
-Ale Ty nie rozumiesz, że mi na tobie zależy?
-Że co..?-zgłupiałam
-To co słyszysz! Zależy mi i to bardzo. Urzekłaś mnie tam wtedy w hali. Spodobało mi się to, że mimo przeciwności walczysz o swoje. Karolcia, jesteś wyjątkowa-patrzył mi głęboko w oczy.
Zamurowało mnie, nie wiedziałam co powiedzieć. Pewnie oczekiwał ode mnie podobnego wyznania, ale ja nie potrafiłam określić w tym momencie swoich uczuć. Co ja mogłam w tym momencie czuć? Za dużo wrażeń jak na tak krótki czas. Spuściłam głowę.
-Przepraszam, nie powinienem.-Odezwał się w końcu Piotrek.
-Nie, nie! Piotruś, miło mi i to cholernie, ale ja nie wiem co ja..
-Co czujesz?
-Za dużo jak na jeden dzień-ukryłam twarz w dłoniach.
-Maleńka, niczego od Ciebie nie oczekuję, chciałem tylko żebyś wiedziała. Lubię Cię, chyba trochę nawet bardzo.
-Piotruś-popatrzyłam na niego.-Jesteś cudowny.-Nachyliłam się do niego i dałam buziaka w policzek.
-Pojedziesz gdzieś ze mną?
-Ale gdzie?-popatrzyłam pytająco na niego.
-Trening mi się zaczął jakieś 10min temu-popatrzył na zegarek.-Zaś będę miał przerypane.
-Przepraszam.
-Nie pierwszy i nie ostatni raz-puścił mi oczko i odpalił silnik.
Ruszyliśmy ulicami Rzeszowa. Piotrek był mocno skupiony. Najpierw myślałam, że na drodze i celu do którego zmierzaliśmy, ale po chwili doszłam do wniosku, że rozmyśla nad moją sytuacją. Był cudowny, taki troskliwy i kochany. Spuściłam głowę, bo zrobiło mi się głupio. Nerwowo wyłamywałam palce. Kątem oka widziałam, że co chwilę Pitu się na mnie patrzy. Jeszcze gorzej się czułam. W pewnym momencie złapał mnie za rękę i splótł nasze palce razem. Popatrzyłam na niego, tylko się uśmiechnął i mocniej ścisnął moją dłoń. Pod hale zajechaliśmy w ciszy. Piotrek zaparkował auto i zgasił silnik.
-Idziemy?-zagadał.
-Będę przeszkadzać.
-Wierzę, że będziesz grzecznie siedzieć na trybunach-zaśmiał się. -Chodź.
Wyszłam z samochodu wraz z Piotrkiem i chciałam ruszyć w stronę Podpromia kiedy poczułam szarpnięcie za dłoń i wylądowałam twarzą w klatce piersiowej siatkarza. Niepewnie podniosłam głowę by spojrzeć mu w oczy. Były piękne, hipnotyzujące. Mogłabym się patrzeć w nie cały czas. Nim się zorientowałam poczułam jego usta na swoich, a wielkie dłonie obejmujące moją twarz. Pocałował mnie delikatnie jakby bał się, że ucieknę. Kiedy nie widział z mojej strony sprzeciwu pogłębił pocałunek.
-Piotrek..-wyszeptałam kiedy oderwaliśmy się od siebie.
-Wiem, nie powinienem ale musiałem. Dzięki temu zrozumiałem, że Cię kocham Karola. Rozumiem, że możesz nie czuć tego samego ale zrobię wszystko, żebyś poczuła do mnie to samo co ja do Ciebie.
-Nie chce Cię stracić Piotr, a boję się, ze tak właśnie będzie- W moich oczach ponownie zebrały się łzy
-Nikt ani nic nas nie rozdzieli jeżeli sami nie będziemy tego chcieli. Nie pozwolę na to.- Zapewnił mnie- A teraz chodź, bo za chwilę może być naprawdę źle, jak nie dotrę na hale- Zaśmiał się. Splótł nasze palce i szybkim krokiem udaliśmy się na hale. Po wejściu do słychać było krzyki trenera, dźwięk odbijanych piłek i pisk butów. Piotr udał się biegiem do szatni, a ja czekałam na niego pod drzwiami. Po 5 minutach gotowy wyszedł z pomieszczenia.
-Wow... szybki jesteś- zaśmiałam się
-Jak trzeba to się szybkim jest- mrugnął okiem.
Weszliśmy do sali, chłopaki w parach odbijali piłki. Lekko się speszyłam, bo nie wiedziałam co robić. Piotrek wskazał mi miejsce gdzie mam usiąść, dał buziaka w policzek i uciekł do chłopaków. Siadłam na trybunach za ławką trenerską i z zaciekawieniem przyglądałam się siatkarzom. Środkowy najpierw podszedł do trenera, tłumaczył się ze swojego spóźnienia. Kowal popatrzył się na mnie niezadowolony.. Auć.. chciałabym się zapaść pod ziemię. Spuściłam głowę, ale kątem oka widziałam, że Piter dalej coś tłumaczy. Po chwili zabrał się do treningu i już trener nie zwracał na mnie uwagi, a ja nie wychylałam się i siedziałam cicho przez cały trening.
Panowie wyciskali z siebie "siódme poty", by jak najlepiej przygotować się do najbliższego meczu. Kilka razy widziałam, że popisywali się przede mną, bo po udanych atakach patrzyli w moją stronę. Najbardziej wygłupiał się Kurek. Miałam ubaw patrząc na nich, ale próbowałam się powstrzymywać, no bo w sumie to poważny trening. Piotrek starał się być skupionym na maxa, ale widziałam, że zerkał co chwilę w moją stronę. Słodkie to było. Nie dostał nawet żadnej kary za spóźnienie.
Po skończonym treningowym meczu, chłopaki się rozciągali i dostali wskazówki od sztabu nad czym muszą jeszcze popracować. Posiedzieli jeszcze chwilę na terraflexie i zaczęli się zbierać. Kurek podniósł swoje zacne cztery litery i podszedł do mnie.
-Jak tam? Co tam?-Wyszczerzył się od razu i usiadł obok.-Co tu robisz? Kowal niechętnie widzi ludzi z zewnątrz. Więc..?
-Może mniej pytań na raz?-zaśmiałam się.-I to był pomysł Piotrka żebym tu przyszła.
-Jasne! Przyznaj się, chciałaś popatrzeć jak świetnie gram-poruszył zabawnie brwiami.
-Nie chwal się już tak-Piotrek poklepał po plecach Bartka.
-Nie mów, że jest inaczej!-oburzył się atakujący.
-Oj Bartuś, Bartuś-uśmiechnęłam się.-Wszyscy wiedzą że jesteś..
-Beznadziejny-Przerwał mi Piotrek i wybuchnął śmiechem.
-Nie lubię was-Bartek wstał z udawanym fochem i odszedł od nas.
-Idziemy?-Zwrócił się do mnie Piotrek.
-Przebierzesz się?-popatrzyłam na jego strój.-Chłodno na zewnątrz.
-Haha jasne. Poczekaj chwilkę jeszcze na mnie-Dał mi znów buziaka i uciekł do szatni.
Czekałam cierpliwie na środkowego kiedy znów obok mnie pojawił się Kurek.
-Jesteście razem?-popatrzył się zaciekawiony na mnie.
-Yyy..-zaskoczył mnie.
-Aaa w sumie nie musisz mówić, widać to. Ale od kiedy?
-Bartek, cholero idź że już ode mnie-lekko go szturchnęłam.
-Ale jesteście..-Zrezygnowany udał się do szatni.
Siedziałam dalej na trybunach. Po kilkunastu minutach przy wejściu na boisko pojawił się Piotrek, podeszłam do niego i wyszliśmy z budynku. Było chłodno, jesień dawała o sobie znać. Piotrek zagarnął mnie ramieniem. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy spod hali. Jechaliśmy dość chwilę i kierowaliśmy się na obrzeża Rzeszowa.
-Piotrek..?
-No słucham Cię piękna.-Zawadiacki uśmiech pojwił się na jego twarzy.
-Gdzie mnie wywozisz?-Zrobiłam słodkie oczka i popatrzyłam na niego.
-Aaaaa w takie fajne miejsce.
-A dokładniej?
-Niespodzianka.
-Ehh chłopie..-oparłam się wygodnie o fotel i zapatrzyłam przed siebie.
-Nie bój się.-Złapał mnie za rękę i nie chciał puścić.
Po niecałej godzinie drogi dotarliśmy pod mały domek. Piotrek zaparkował samochód na podjeździe.
-Gdzie my jesteśmy? Kto tu mieszka?
-Moja mała oaza spokoju.
-Twoje? Serio?
-A no. Chodź do środka.
Weszliśmy po kilku stopniach, Piotrek otworzył drzwi i mnie wpuścił do środka. Pooglądałam kilka pomieszczeń i skierowaliśmy się do kuchni.
-Fajne miejsce- wyraziłam swój zachwyt nieco speszona.
-Przyjeżdżam tu, kiedy chcę pobyć sam.
-To co ja tu robię?-zapytałam zaczepnie.
-Ty jesteś inna. Tobie można pokazać coś takiego.-Wyznał.

*****
cieszymy się że ktoś z nami jest :D liczymy że będziecie do końca :) rozkręcamy się z fabułą, będzie się działo dalej..:D
zachęcamy do czytania i komentowania bo to motywuje do dalszego pisania ;)
do następnego :D

niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział 7

Nerwowo odblokowałam telefon, wystukałam numer do mamy ale się zawahałam. W końcu wcisnęłam zieloną słuchawkę. Jeden sygnał.. drugi.. trzeci.. Serce coraz mocnej mi zaczynało bić.
-Słucham..?- usłyszałam niepewny głos mojej mamy. Zawahałam się z odpowiedzią.- Halooo..?
-Mamo..-odezwałam się w końcu.
-Karolina?! Córcia to ty?
-Tak, bo ja..-Czułam napływające łzy do oczu.
-Matko kochana. Gdzie Ty się podziewasz? Z tatą odchodzimy od zmysłów. Stało się coś?
-Nie, jest okej. Jestem u kolegi. Ja tylko..
-Całe szczęście. Przyjechać po Ciebie?
-Nie, nie..-łzy spływały mi po policzkach. -Przepraszam.
-Oj już nic nie mów, tylko przyjeżdżaj jak najszybciej.
-Dobrze, będę za niedługo.-Rozłączyłam się.
Odłożyłam telefon Piotrka na blat. Pozwoliłam łzom swobodnie spływać po policzkach. Miałam wyrzuty sumienia, że nie dałam znaku życia od wczoraj, ale też bałam się jak rodzice zareagują kiedy wrócę do domu.
-Karolcia..?-w kuchni pojawił się Piotrek. Złapał mnie za podbródek i popatrzył w moje oczy.-Ejj Mała-przytulił mnie. Wybuchnęłam płaczem.
Staliśmy chwilę przytuleni, nie potrafiłam się uspokoić. Piotrek delikatnie gładził mnie po włosach.
-Przepraszam- odsunęłam się od niego wycierając łzy.-Za długo Ci siedzę na głowie. Muszę już iść.
-Zawiozę Cie.
-Nie. Poradzę sobie.
Skierowałam się do wyjścia. Gdy byłam już przy drzwiach, Piotrek złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Byliśmy bardzo blisko. Nie dałam rady spojrzeć mu w oczy. Mój wzrok spoczywał gdzieś na jego klatce piersiowej. Piotrek oparł swoje czoło o moje. Czułam jego oddech na mojej twarzy. Serce zaczynało mi bić coraz mocniej.
-Nie pozwolę Ci iść tam samej.-Wyszeptał
-Nie pozwolę Ci iść tam ze mną-popatrzyłam w końcu w jego tęczówki.
-Chociaż Cię zawiozę. Nie daj się prosić.-Uśmiechnął się słodko.
-A Kacper?
-Pojedzie z nami.
-Nie będziesz go woził przez pół miasta na marne.-Odsunęłam się od niego.
-Mój syn, nie marudź.-Dźgnął mnie.
-Pioootrek.
-Chodź na śniadanie, na głodniaka tam nie pojedziemy.
Złapał mnie za rękę i pociągnął do kuchni. Zrobiliśmy jajecznice, znaczy Piotrek zrobił. Ja się przyglądałam jak z gracja porusza się po kuchni. Pod koniec przygotowań w pomieszczeniu pojawił się zaspany Kacper.
-Tatoo..
-Co smyku?-od razu zainteresował się małym.-Siadaj do stołu, zaraz będzie śniadanie.
Kacper usiadł koło mnie. Patrzył się to na Piotrka, to na mnie.
-Co jest?-zapytałam w końcu.
-Nic. Fajna jesteś-wyszczerzył się.
-Heh. No wiesz, że ty też?
Chyba się lekko speszył, bo schował twarz w dłoniach. Popatrzyłam na Pita- zaśmiał się. Po chwili podał talerze z jajecznicą, nam po kawie, a Kacprowi jego ulubione kakao. Zjedliśmy rozmawiając o głupotach. Siedzieliśmy jeszcze przy stole rozmawiając, ale najwyższy czas było się zbierać. Zebrałam talerze ze stołu i chciałam je umyć.
-Eeeej. Co robisz?-Piotrek się lekko oburzył.
-Zmywam..? Nie będę tylko na twojej łasce tu. Muszę się jakoś odwdzięczyć-uśmiechnęłam się i odkręciłam kran.
-No chyba nie!-Środkowy zerwał się z miejsca, zakręcił mi wodę i złapał za mokre ręce.-Tak nie będzie.
-Ale weź. Nic mi się nie stanie.
-No i co z tego? Nie chcę żebyś u mnie coś robiła. Jesteś tu gościem.
-Piotrek, proszę Cię..
-Nie marudź.-Gracz złapał za ręcznik leżący na blacie i wytarł mi dłonie. Nachylił się do mnie.-Mam od tego zmywarkę. A teraz siadaj z powrotem i dokończ kawę.-Puścił mi oczko.
-Jaki ty jesteś uparty.
-Kacper chodź, przebierzemy się i potem mała przejażdżka.
Młody posłusznie poszedł za swym tatą. Po kilkunastu minutach pojawili się z powrotem.
-Ale się odwaliliście-zaczęłam się śmiać.-Jedziemy?
-Jasne że tak.
Piotrek zabrał jeszcze swoją torbę treningową i byliśmy gotowi do wyjścia. Środkowy usadowił Kacperka w foteliku, my usiedliśmy z przodu i byliśmy gotowi do drogi. Po pewnym czasie dojechaliśmy pod mój blok.
-Poradzisz sobie?
-Nie pierwszy i nie ostatni raz dostanę opierdziel. Dzień jak co dzień.
-Karolcia-złapał mnie za kolano.-Może jednak pójdę z Tobą.
-Nie-złapałam go za tą rękę.-Dziękuję, ale sobie poradzę.-Dałam mu buziaka.-Trzymajcie się panowie-Uśmiechnęłam się do Kacperka przed wyjściem z auta i opuściłam pojazd.
"Raz kozie śmierć" powiedziałam sobie w duchu i ruszyłam do mieszkania. Doszłam do drzwi, które momentalnie się otworzyły.
-Gdzieś ty do cholery była-ojciec od drzwi się na mnie darł.
-Też Cię miło widzieć-minęłam go i weszłam do środka.
-Karolina!-trzasnął drzwiami.-Możesz odpowiedzieć?
-Byłam u znajomego. Nie chciałam was wcześniej informować, żebyście nie przyjechali po mnie. Chociaż raz chciałam w spokoju przespać noc.-Mówiłam ze spokojem.
-Młoda damo.-Wtrąciła się mama.-My tu od zmysłów odchodziliśmy.
-Pierwszy raz się martwiliście-wymamrotałam pod nosem.
-Co proszę?
-Nie, nic. Coś jeszcze?
-Nie życzymy sobie takiego zachowania!-Ojciec był wściekły.- Jeszcze jeden taki wybryk to..
-To co? Gorzej nie będzie. Wieczny szlaban, zamkniecie mnie w pokoju a klucz wyrzucicie?
-Karolina!
-Może jeszcze o chlebie i wodzie będę żyć!-wkurzyłam się.
-Nie przeginaj, bo..
-I tak gorzej być nie może, z chęcią bym się wyprowadziła stąd. Wytrzymać się z Wami nie da.
Nie wierzyłam że ojciec jest do tego zdolny. Dostałam "z liścia" w twarz od niego. Staliśmy wszyscy w szoku. Ojciec chyba w największym.
-Krzysztof..-odezwała się w końcu mama.-Jak mogłeś?-widziałam w jej oczach zbierające się łzy.
-Nienawidzę Was!
Pobiegłam do pokoju, zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Rozpłakałam się. Słyszałam kłótnię rodziców, ale konkretnych słów nie potrafiłam rozszyfrować. Złapałam za telefon. Widniał tam już sms od Piotrka: "Jak poszło? Pisz od razu, chcę wiedzieć. Kacpra odwiozłem do rodziców moich. Potem mogę być tylko dla Ciebie. Trzymaj się Piękna :* ". Wybuchnęłam jeszcze większym szlochem. Co ja mu miałam napisać? Że ojciec mnie bije..?
-Karolina-do moich drzwi dobijała się mama.-Wpuść mnie. Proszę Cię.
Nie odpowiadałam. Skuliłam się na łóżku. Napisałam smsa do Pita: "Potrzebuję Cię, bardzo..". Wysłałam, nie musiałam długo czekać na odpowiedź. "Będę za 15 minut."
Przebrałam się. Do drzwi nikt się już nie dobijał, więc bez przeszkód mogłam wyjść. Po cichu otwarłam drzwi pokoju. Słyszałam głosy z kuchni. Szybkim krokiem ruszyłam do wyjścia.
-Karolina-odezwał się ojciec. Nie zwróciłam na niego uwagi.-Porozmawiajmy.
Zostawiłam go bez odpowiedzi i opuściłam mieszkanie. Zbiegłam po schodach. Wypatrywałam samochodu środkowego. Po chwili pojawił się. Wyszedł z auta gdy tylko mnie zobaczył. Biegiem ruszyłam w jego kierunku. Rzuciłam się w jego ramiona i wybuchnęłam płaczem.

*****
no i powróciłyśmy :D nie zawsze musi być słodko i kolorowo. trochę tragedii nie zaszkodzi :P
postaramy się w miarę regularnie wrzucać, ale kiedy się pojawi kolejny..? tego dokładnie nie wiemy ;)
liczymy, że ktoś z nami jeszcze został. czytajcie, oceniajcie, komentujcie, bo to motywuję :)