Nerwowo odblokowałam telefon, wystukałam numer do mamy ale się zawahałam. W końcu wcisnęłam zieloną słuchawkę. Jeden sygnał.. drugi.. trzeci.. Serce coraz mocnej mi zaczynało bić.
-Słucham..?- usłyszałam niepewny głos mojej mamy. Zawahałam się z odpowiedzią.- Halooo..?
-Mamo..-odezwałam się w końcu.
-Karolina?! Córcia to ty?
-Tak, bo ja..-Czułam napływające łzy do oczu.
-Matko kochana. Gdzie Ty się podziewasz? Z tatą odchodzimy od zmysłów. Stało się coś?
-Nie, jest okej. Jestem u kolegi. Ja tylko..
-Całe szczęście. Przyjechać po Ciebie?
-Nie, nie..-łzy spływały mi po policzkach. -Przepraszam.
-Oj już nic nie mów, tylko przyjeżdżaj jak najszybciej.
-Dobrze, będę za niedługo.-Rozłączyłam się.
Odłożyłam telefon Piotrka na blat. Pozwoliłam łzom swobodnie spływać po policzkach. Miałam wyrzuty sumienia, że nie dałam znaku życia od wczoraj, ale też bałam się jak rodzice zareagują kiedy wrócę do domu.
-Karolcia..?-w kuchni pojawił się Piotrek. Złapał mnie za podbródek i popatrzył w moje oczy.-Ejj Mała-przytulił mnie. Wybuchnęłam płaczem.
Staliśmy chwilę przytuleni, nie potrafiłam się uspokoić. Piotrek delikatnie gładził mnie po włosach.
-Przepraszam- odsunęłam się od niego wycierając łzy.-Za długo Ci siedzę na głowie. Muszę już iść.
-Zawiozę Cie.
-Nie. Poradzę sobie.
Skierowałam się do wyjścia. Gdy byłam już przy drzwiach, Piotrek złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Byliśmy bardzo blisko. Nie dałam rady spojrzeć mu w oczy. Mój wzrok spoczywał gdzieś na jego klatce piersiowej. Piotrek oparł swoje czoło o moje. Czułam jego oddech na mojej twarzy. Serce zaczynało mi bić coraz mocniej.
-Nie pozwolę Ci iść tam samej.-Wyszeptał
-Nie pozwolę Ci iść tam ze mną-popatrzyłam w końcu w jego tęczówki.
-Chociaż Cię zawiozę. Nie daj się prosić.-Uśmiechnął się słodko.
-A Kacper?
-Pojedzie z nami.
-Nie będziesz go woził przez pół miasta na marne.-Odsunęłam się od niego.
-Mój syn, nie marudź.-Dźgnął mnie.
-Pioootrek.
-Chodź na śniadanie, na głodniaka tam nie pojedziemy.
Złapał mnie za rękę i pociągnął do kuchni. Zrobiliśmy jajecznice, znaczy Piotrek zrobił. Ja się przyglądałam jak z gracja porusza się po kuchni. Pod koniec przygotowań w pomieszczeniu pojawił się zaspany Kacper.
-Tatoo..
-Co smyku?-od razu zainteresował się małym.-Siadaj do stołu, zaraz będzie śniadanie.
Kacper usiadł koło mnie. Patrzył się to na Piotrka, to na mnie.
-Co jest?-zapytałam w końcu.
-Nic. Fajna jesteś-wyszczerzył się.
-Heh. No wiesz, że ty też?
Chyba się lekko speszył, bo schował twarz w dłoniach. Popatrzyłam na Pita- zaśmiał się. Po chwili podał talerze z jajecznicą, nam po kawie, a Kacprowi jego ulubione kakao. Zjedliśmy rozmawiając o głupotach. Siedzieliśmy jeszcze przy stole rozmawiając, ale najwyższy czas było się zbierać. Zebrałam talerze ze stołu i chciałam je umyć.
-Eeeej. Co robisz?-Piotrek się lekko oburzył.
-Zmywam..? Nie będę tylko na twojej łasce tu. Muszę się jakoś odwdzięczyć-uśmiechnęłam się i odkręciłam kran.
-No chyba nie!-Środkowy zerwał się z miejsca, zakręcił mi wodę i złapał za mokre ręce.-Tak nie będzie.
-Ale weź. Nic mi się nie stanie.
-No i co z tego? Nie chcę żebyś u mnie coś robiła. Jesteś tu gościem.
-Piotrek, proszę Cię..
-Nie marudź.-Gracz złapał za ręcznik leżący na blacie i wytarł mi dłonie. Nachylił się do mnie.-Mam od tego zmywarkę. A teraz siadaj z powrotem i dokończ kawę.-Puścił mi oczko.
-Jaki ty jesteś uparty.
-Kacper chodź, przebierzemy się i potem mała przejażdżka.
Młody posłusznie poszedł za swym tatą. Po kilkunastu minutach pojawili się z powrotem.
-Ale się odwaliliście-zaczęłam się śmiać.-Jedziemy?
-Jasne że tak.
Piotrek zabrał jeszcze swoją torbę treningową i byliśmy gotowi do wyjścia. Środkowy usadowił Kacperka w foteliku, my usiedliśmy z przodu i byliśmy gotowi do drogi. Po pewnym czasie dojechaliśmy pod mój blok.
-Poradzisz sobie?
-Nie pierwszy i nie ostatni raz dostanę opierdziel. Dzień jak co dzień.
-Karolcia-złapał mnie za kolano.-Może jednak pójdę z Tobą.
-Nie-złapałam go za tą rękę.-Dziękuję, ale sobie poradzę.-Dałam mu buziaka.-Trzymajcie się panowie-Uśmiechnęłam się do Kacperka przed wyjściem z auta i opuściłam pojazd.
"Raz kozie śmierć" powiedziałam sobie w duchu i ruszyłam do mieszkania. Doszłam do drzwi, które momentalnie się otworzyły.
-Gdzieś ty do cholery była-ojciec od drzwi się na mnie darł.
-Też Cię miło widzieć-minęłam go i weszłam do środka.
-Karolina!-trzasnął drzwiami.-Możesz odpowiedzieć?
-Byłam u znajomego. Nie chciałam was wcześniej informować, żebyście nie przyjechali po mnie. Chociaż raz chciałam w spokoju przespać noc.-Mówiłam ze spokojem.
-Młoda damo.-Wtrąciła się mama.-My tu od zmysłów odchodziliśmy.
-Pierwszy raz się martwiliście-wymamrotałam pod nosem.
-Co proszę?
-Nie, nic. Coś jeszcze?
-Nie życzymy sobie takiego zachowania!-Ojciec był wściekły.- Jeszcze jeden taki wybryk to..
-To co? Gorzej nie będzie. Wieczny szlaban, zamkniecie mnie w pokoju a klucz wyrzucicie?
-Karolina!
-Może jeszcze o chlebie i wodzie będę żyć!-wkurzyłam się.
-Nie przeginaj, bo..
-I tak gorzej być nie może, z chęcią bym się wyprowadziła stąd. Wytrzymać się z Wami nie da.
Nie wierzyłam że ojciec jest do tego zdolny. Dostałam "z liścia" w twarz od niego. Staliśmy wszyscy w szoku. Ojciec chyba w największym.
-Krzysztof..-odezwała się w końcu mama.-Jak mogłeś?-widziałam w jej oczach zbierające się łzy.
-Nienawidzę Was!
Pobiegłam do pokoju, zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Rozpłakałam się. Słyszałam kłótnię rodziców, ale konkretnych słów nie potrafiłam rozszyfrować. Złapałam za telefon. Widniał tam już sms od Piotrka: "Jak poszło? Pisz od razu, chcę wiedzieć. Kacpra odwiozłem do rodziców moich. Potem mogę być tylko dla Ciebie. Trzymaj się Piękna :* ". Wybuchnęłam jeszcze większym szlochem. Co ja mu miałam napisać? Że ojciec mnie bije..?
-Karolina-do moich drzwi dobijała się mama.-Wpuść mnie. Proszę Cię.
Nie odpowiadałam. Skuliłam się na łóżku. Napisałam smsa do Pita: "Potrzebuję Cię, bardzo..". Wysłałam, nie musiałam długo czekać na odpowiedź. "Będę za 15 minut."
Przebrałam się. Do drzwi nikt się już nie dobijał, więc bez przeszkód mogłam wyjść. Po cichu otwarłam drzwi pokoju. Słyszałam głosy z kuchni. Szybkim krokiem ruszyłam do wyjścia.
-Karolina-odezwał się ojciec. Nie zwróciłam na niego uwagi.-Porozmawiajmy.
Zostawiłam go bez odpowiedzi i opuściłam mieszkanie. Zbiegłam po schodach. Wypatrywałam samochodu środkowego. Po chwili pojawił się. Wyszedł z auta gdy tylko mnie zobaczył. Biegiem ruszyłam w jego kierunku. Rzuciłam się w jego ramiona i wybuchnęłam płaczem.
*****
no i powróciłyśmy :D nie zawsze musi być słodko i kolorowo. trochę tragedii nie zaszkodzi :P
postaramy się w miarę regularnie wrzucać, ale kiedy się pojawi kolejny..? tego dokładnie nie wiemy ;)
liczymy, że ktoś z nami jeszcze został. czytajcie, oceniajcie, komentujcie, bo to motywuję :)
Nke spodziewałam się, że ojciec Karoli jest taki okrutny :O Dobrze, że Karolina ma Piotrka na którym zawsze może polegać :) Rozdział świetny i z niecierpliwością czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńSuper :D
OdpowiedzUsuńWow! No co tu dużo mówić.... Często tu zaglądałam, nawet nie wiecie jak się cieszę, że wróciłyście :D
OdpowiedzUsuńO matko :0
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na więcej <3
No nie spodziewałam się czegoś takiego po jej ojcu.
OdpowiedzUsuńUciąć ręce, język i torturować przez miesiąc ojca Karoliny!
OdpowiedzUsuńWszystko wszystkim, ale bez przesady!
Dobrze jest mieć takiego Piotrka!
Do nastepnego!
Ja bym takiego faceta jakim jest ojciec Karoliny wykastrowała...
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały ☺
Pozdrawiam