środa, 6 stycznia 2016

Rozdział 11

Ciesząc się z takiego obrotu sprawy, jaki wyniknął, zabrałyśmy się z mamą za wspólne gotowanie obiadu. Piotrek dużo nie miał w lodówce, ale dobry kucharz z wszystkiego coś zrobi. My z mamą krzątałyśmy się przy garach, znaczy głównie mama coś robiła, a ja jej przeszkadzałam. Piotrek dotrzymywał nam towarzystwa. Rodzicielka opowiadała, jak to kiedyś grała w siatkówkę, jakie sukcesy odnosiła. Okazało się, że tak jak ona gram na rozegraniu. Pierwszy raz od dawna, tak świetnie się nam rozmawiało. Czułam, że na nowo odbudowałyśmy więź między sobą. Piotrek też był zadowolony, widząc, że wszystko wraca do normy.
Siedząc tak i się wygłupiając, zadzwonił dzwonek do drzwi. Z mamą lekko się wystraszyłyśmy, no bo w sumie ojciec to były wojskowy, to może jakieś dojścia gdzieś ma.. Piotrek wyczuł nasze obawy i odezwał się:
-Spokojnie, tu Was nie znajdzie. Nie ma takiej opcji.-Uśmiechnął się i ruszył do drzwi, a ja za nim.
Środkowy otworzył drzwi, a za nimi stała dorosła kobieta z.. Kacperkiem.
-Cześć synu-Odezwała się od razu.-Kacper nie może wiecznie u nas przebywać. To w końcu twój syn.
-Tak mamo, ale to nie jest odpowiedni moment-lekko zakłopotany patrzył to na mnie, to na swoją matkę. W tym czasie Kacper wszedł do środka i zaczął ściągać kurtkę i buty.
-Piotrze mów co się dzieje!-Jego mama wkroczyła do środka. Lekko niezadowolona popatrzyła na mnie.
-Znajoma ma małe problemy i noo nie bardzo Kacper..
-Przestań-wtrąciłam się.-Jest twoim synkiem. Dla niego jest zawsze tu miejsce.-Pomogłam małemu się rozebrać i ruszyliśmy do kuchni.
-Mamo ale chociaż jeden czy dwa dni..-usłyszałam jeszcze strzępek rozmowy środkowego z mamą i znalazłam się w kuchni, gdzie moja mama gotowała nam obiad.
-Mamuś mamy jeszcze jednego gościa na obiedzie.-Uśmiechnęłam się.
-A cóż to za mały człowiek?-Lekko była zdziwiona.-Chcesz się czegoś napić kolego?
-Kakao!-wykrzyczał od razu Kacper.
-Już się robi-mama posłała mu promienny uśmiech.-Karolcia, gdzie..?
-Ja zrobię-zaśmiałam się. Wzięłam z lodówki mleko zabrałam się do roboty.-Chociaż to mi wyjdzie.
-Nie bądź taka krytyczna. Ale córcia.. Kto to jest?-ściszyła lekko głos, żeby mały nie słyszał.
-Kacper, ale kto to jest, to Ci Piotrek wszystko wytłumaczy.
Mama popatrzyła się na mnie pytająco, ale nic już nie powiedziała. Po chwili środkowy wszedł do kuchni.
-Jak tam Kacpi?-Zwrócił się do chłopca.-Jak było u babci?
-Fajnie. Z dziadkiem zbudowaliśmy taaaaaką wieżę, a potem złożyliśmy samolot i lataliśmy po pokoju, a babcia na nas krzyczała-śmiał się mały.
-Oj Synuś.-poczochrał młodego po włosach.
-Syn?!-mamie z wrażenia wypadła chochla z ręki.-Jak to?
Piotrek się zmieszał, pewnie myślał że powiedziałam już mamie.
Mama w szoku, Piotrek zmieszany, ja zakłopotana.. Tylko Kacper siedział wesoły przy stole ochoczo popijając kakao.
-Kacper, może chodź pobawimy się w innym pokoju-zagadałam do małego.
-Karolina!-ostro odezwała się mama.
-Synku, idź do swojego pokoju pobaw się -Pitu zwrócił się do chłopca.-My musimy porozmawiać.
Mały kiwnął głową i zniknął z kuchni.
-Ktoś mi to wyjaśni?-mama stała widocznie zdenerwowana.
-Mamo, bo to jest długa historia i..
-Karolina, proszę Cię. Może niech Piotr wszystko powie, skoro to jego SYN- wyraźnie zaakcentowała ostatnie słowo.
-Błędy młodości. Wpadłem z jedną dziewczyną. Urodził się Kacper i ona się nim zajmuje. Ale ostatnio nie wychodzi jej to i chcę się starać o wyłączną opiekę nad nim. Wiem, że jestem siatkarzem i wiecznie w rozjazdach, ale rodzice mi mocno pomagają. I jak nie ja go wezmę, to oni, już kiedyś z nimi o tym rozmawiałem. Nie chcę żeby Kacper wychowywał się w domu gdzie jest alkohol, bójki, narkotyki, seks za kasę i te sprawy..-Piotrek ukrył twarz w dłoniach.
-Piotrze, wiedz że Cię nie oceniam. Po prostu chciałam wiedzieć.
-Pani nie rozumie. O Kacprze NIKT nie wie. I tak miało zostać. Jak będę się starał o prawa do niego rozpęta się burza..
-Piotruś-przysiadłam się do niego i objęłam ramieniem.-Jakoś sobie poradzimy, nie jesteś sam.-Starałam się jakoś pocieszyć środkowego.
-Och już dobrze dzieciaki. Wołajcie Kacpra na obiad i zjedzmy coś. Potem pomyślimy co dalej-Mama delikatnie się uśmiechnęła.
Zawołaliśmy Kacpra i wszyscy razem zjedliśmy posiłek.

środa, 25 listopada 2015

PRZEPROSINY / INFORMACJA

Jak zdążyłyście zauważyć nie ma rozdziału już od dłuższego czasu. Przepraszamy was za to bardzo ale niestety jesteśmy zawalone nauką że nie ma na nic czasu. Gdy tylko znajdziemy chwilę obiecujemy, że dodamy rozdział. Mamy nadzieję, że będziecie dalej czytać. :)

czwartek, 1 października 2015

Rozdział 10

Zaczęły się najlepsze 3dni mojego życia! Piotrek jest cudownym facetem. Nie nudziliśmy się ani chwili, każdy wolny moment Pitu starał się jakoś zagospodarować, żebym tylko nie myślała o wydarzeniach z domu. Jak nie spacery, to kino, film w domu, wypad na pizze..
Ale nastał dzień powrotu. Zbierałam się jak najwolniej, odwlekając ten moment.
-Karolcia, no chodź już-Piotrek już tracił pomału cierpliwość do mnie.
-Ale na pewno wszystko zabrałeś? Zakręciłeś gaz? Sprawdźmy jeszcze..
-Karo..-złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.-Chodź już.-Powiedział zmysłowym głosem i zatopił się w moich ustach. Całował namiętnie, a pode mną się aż nogi ugięły. Dobrze, że mnie Piotrek trzymał bo bym wylądowała na ziemi.
Oderwał się ode mnie, złapał za rękę i wyprowadził z domku. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy w stronę Rzeszowa. Zapatrzyłam się w widoki za oknem, Piotrek się nie odzywał. Tylko muzyka leciała w aucie. Będąc już w samym mieście denerwowałam się, jak zareagują rodzice na mój powrót.
-Może włączysz telefon..?-z rozmyślań wyrwał mnie Pitu.
-Co..? Aaa no fakt.-Sięgnęłam do torebki i wyciągnęłam go, ale się zawahałam.
-Oj włącz go-złapał mnie za kolano i posłał uroczy uśmiech.
Włączyłam go, po chwili przyszło mi powiadomienie o 115 nieodebranych połączeniach od mamy, 13 od ojca. Widać komu bardziej na mnie zależy. Kilka łez spłynęło mi po policzku.
-Ej, maleńka. Co jest?-spojrzał na mnie Piotrek.
-Nic, nic..Patrz.-Pokazałam mu telefon, uśmiechnął się smutno i złapał mnie za rękę.
Po chwili mój telefon rozdzwonił się. Mama dzwoniła po raz kolejny i kolejny.. Odebrałam w końcu.
-Karolcia, słońce moje. Gdzie ty jesteś? Gdzie się podziewasz..?-słyszałam że płacze.
-Byłam za miastem, ze znajomym. Wracam już do domu.
-Nie mieszkam już z ojcem..
-CO?!-zszokowałam się.
-Złożyłam pozew o rozwód, mieszkam chwilowo w hotelu.
-Mamo..
-Nie dałam rady dłużej z nim żyć. Przepraszam Cię.
-Gdzie ty jesteś? Który hotel..?
-Na Karbowej, w zachodniej części miasta.
-Będę tam za niedługo.-rozłączyłam się. Byłam w szoku, Piotrek przyglądał mi się uważnie.
Nawet nie zauważyłam, że zjechaliśmy na jakiś parking. Pitu siedział cierpliwie, czekając aż sama zacznę mówić, a ja.. Miałam mętlik, milion myśli krążyło mi po głowie.
-Złożyła pozew o rozwód..-Patrzyłam ślepo przed siebie.-Nie wiem co robić..
-Może..
-Zawieziesz mnie do niej?-popatrzyłam na zmartwionego Piotrka.
-Głupio się pytasz! Gdzie?
Ruszyliśmy znowu w drogę. Obraliśmy kierunek jaki podała mi moja mama. Po kilkunastu minutach byliśmy pod hotelem. W recepcji uzyskałam informację o pokoju, w którym się zatrzymała mama. W momencie znaleźliśmy się pod jej drzwiami, otworzyła mi od razu.
-Mamo..-rzuciłam się w jej ramiona i rozpłakałam. Nie potrafiłam się uspokoić. Usiadłyśmy na łóżku, szlochałam w jej ramię.
-Córcia, przepraszam Cię. Powinnam już dawno go zostawić, dla Ciebie, dla nas. Byłoby lepiej.
-Nawet tak nie mów. Nie masz mnie za co przepraszać. Też nie jestem bez winy.
-Karolina, proszę Cię..
-A co teraz będzie..?-załamana popatrzyłam na mamę.
-Nie wiem.. Najpierw rozwód. Postaram się o alimenty dla Ciebie, ja mam wypłatę. Jakoś sobie poradzimy. Poszukamy mieszkania i będziemy lepiej żyć.
-Jak zareagował..?
-Na co?
-Na rozwód, wyprowadzkę..?
-Wpadł w szał, jak oznajmiłam że się wyprowadzam. Spakowałam walizki, wzięłam swoje i trochę twoich rzeczy i wyszłam bez słowa.Nie chcę wiedzieć jak zareagował na pozew. Nie odbieram od niego. Dzwonił do Ciebie?
-Tak, kilkanaście razy. Ale jak wiesz, miałam wyłączony telefon.. Przepraszam.
-Córcia..-Przytuliła mnie.-Już dobrze.. Poradzimy sobie-uśmiechnęła się delikanie.
-Jasne!-starałam się być optymistką, nie wychodziło za dobrze.
-A przedstawisz mi swojego kolegę..?-popatrzyła na Piotrka.
Boże! Ale ze mnie kretynka, zapomniałam o Piotrku, który teraz stał lekko speszony. Podeszłam do niego, złapałam za rękę i pociągnęłam bliżej.
-Mamo, poznaj Piotrka. Z nim byłam przez te trzy dni.
-Miło mi panią poznać.-Pitu wyciągnął rękę w jej stronę i uśmiechnął się.
-Mi również jest miło-uśmiechnęła się- Łączy was coś?-Spojrzała to na mnie to na Pita
-Tak, jesteśmy razem. Może być pani pewna, że jej nie skrzywdzę, bo ją kocham najbardziej na świecie.-Jakby na dowód tych słów przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło.
-Cieszę się bardzo waszym szczęściem dzieciaki.- Uściskała najpierw mnie a potem Piotra co mnie zdziwiło.-Jesteś siatkarzem, prawda?- Zapytała a w moich oczach pojawił sie szok że go rozpoznała. Pokiwał niepewnie głową na znak zgody.
-A teraz proszę się zbierać i jedziemy do mnie.. Nie pozwolę żebyście się plątały po hotelach. Mam duży dom, pomieścimy się.- Po tych słowach ja jak i moja mama popatrzałyśmy na niego w wielkim szoku.. Nie bardzo wiedziałyśmy co powiedzieć.
-To miło z Twojej strony ale nie powinnyśmy Ci siedzieć na głowie. Masz treningi, swoje życie..-w końcu odezwała się mama.
-Ale to nie było pytanie.- zaśmiał się siatkarz.
-Nie wiem jak Ci się odwdzięczymy..- Powiedziałam ze łzami w oczach.
-Raz na jakiś czas by się obiadek dobry przydał i po sprawie.- Po tych słowach cała trójka wybuchnęła śmiechem.- A ty moja droga podziękujesz mi osobiście.- wyszeptał mi do ucha na co oblałam się rumieńcem. Dla nie poznaki szybko się odwróciłam i biorąc torebkę i chwytając walizkę, którą od razu przejął siatkarz ruszyliśmy do wyjścia.
Po 30 minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do mieszkania, Piotrek pokazał mamie pokój w którym będzie spać, łazienkę, kuchnię i salon w którym się zatrzymaliśmy na dłuższą chwile.
-Dzieci czy możemy porozmawiać?- Zapytała niepewnie.
-Oczywiście.
Usiedliśmy na sofie nie bardzo wiedząc od czego zacząć. W końcu mama nie wytrzymała i odezwała się pierwsza.
-Jak długo jesteście razem?
-Znamy się już dłuższy czas ale razem jesteśmy od momentu kiedy ojciec no wiesz.. uderzył mnie.-Spuściłam głowę przypominając sobie tamte wydarzenia- Piotek był przy mnie cały ten czas.
-Wiesz, że ona jest jeszcze młoda i nie powinniście się z niczym śpieszyć? Myślę, że wiesz co mam na myśli.. jesteś dorosłym facetem masz swoje potrzeby nie chcę, żebyś jej skrzywdził.- Zwróciła się do Piotra.
-Mamo przes..- zaczęłam ale przerwał mi siatkarz.
-Prosze się nie martwić. Nie zrobię nic wbrew pani córce. Zbyt bardzo mi na niej zależy by ją skrzywdzić. Naprawdę proszę mi zaufać.- zapewnił ją. Po jej minie rozpoznałam, ze mu uwierzyła.
-Zamierzacie razem spać?
-No wiesz... raczej tak.- Zmieszałam się.
-Nie pochwalam tej decyzji ale wam ufam..-Westchnęła.
-Mamo, bo jest jeszcze jedna sprawa o której chyba nie wiesz..
-Jaka, słucham?
-Trenuję siatkówkę od 2 lat... U ojca Kamili..- Powiedziałam na jednym wdechu i czekałam na jej rekacje. Ale to jaka była nawet się nie spodziewałam.
-Wiem, byłam na Twoim meczu, wiedziałam, że przyjęli Cię do szkoły sportowej, widziałam jaka jesteś świetna i wiem jak to kochasz..
-A..al..ale -brakowało mi słów.
-Kiedy byłam nastolatką również trenowałam. Grałam w I lidze a w między czasie byłam z Twoim ojcem.. na początku mnie wspierał, pomagał, cieszył się gdy wygrywałam i pocieszał kiedy przegrywałam.. Później się pobraliśmy a ja dostałam propozycje z DevelopRes Rzeszów. Wtedy to była potęga Orlen Ligi. I wtedy zaczęło się psuć między mną a ojcem..  nie chciał żebym grała, chciał żebym w końcu zaczęła żyć na poważnie a nie bawić się w jakieś odbijanie.. stwierdził, że jak nie przestanę to mogę się wyprowadzić.. W tamtym momencie zaczęła się taka dyscyplina w tym domu a ja po pewnym czasie przywyknęłam do tego.. Ale teraz gdy wiedziałam jak bardzo Cię krzywdzi, jak podniósł na Ciebie rękę nie wytrzymałam.- Gdy to mówiła zarówno ja jak i płakałyśmy.. Jak to możliwe? jak mój ojciec mógł być takim człowiekiem?
-Mamo.. nie wiem co powiedzieć..-Wyszlochałam.
-Nic nie mów skarbie.. Ale obiecaj, że nigdy się nie poddasz i gdy będziesz miała okazje będziesz się pięła po szczeblach kariery.. ponieważ to kochasz.. nie rezygnuj z tego..
-Wiem, ale jeżeli mam wybierać między siatkówką a Piotrkiem to wybiorę Piotra.- Odparłam całkowicie poważnie.
-Nie będziesz musiała skarbie. Nie pozwoliłbym CI żebyś wybierała między mną a siatkówką- Zapewnił siatkarz.
_____________________________________
Także ten no... jest nowy.. trochę pomieszałyśmy =)
Czasu mało na pisanie rozdziałów niestety, weny też brak =(
13 komentarzy= następny :)

środa, 2 września 2015

Rozdział 9

Jak się okazało Piotr wywiózł nas na obrzeża Rzeszowa do domku po jego babci. Piotrek rozpalił ogień w kominku w salonie i usadowiliśmy się wygodnie na miękkim dywanie, spoglądając w płomienie.
Wszystko było dokładnie tak, jak być powinno. Ogień, trunek, burza - nie sposób wymyślić czegoś bardziej doskonałego. Za sprawą niepojętego cudu przestały się liczyć wydarzenia sprzed kilku godzin. Byliśmy tylko my- on i ja.
Błyskawica ponownie przecięła niebo. Na rozpalonym drewnie tańczyły płomienie, ogrzewając pokój. Październikowy deszcz siekł w okna, zagłuszając wszystkie odgłosy.
I wtedy poddaliśmy się temu, z czym walczyliśmy przez ostatnie dni. Podniosłam głowę, popatrzyłam leniwie na Piotrka, a on delikatnie pocałował mnie w usta. Wyciągnęłam rękę ku jego twarzy i dotykałam jego policzka, delikatnie muskając go palcami. Siatkarz wolno pochylił się do mnie i jeszcze raz pocałował, nadal czule i delikatnie. Przymknęłam oczy i rozchyliłam wargi, podczas gdy Piotr zataczał palcami leniwie kręgi na ramionach. Całował moją szyję, policzki, powieki, a ja rozkoszowałam się wilgocią jego warg. Bez słowa zaczęłam rozpinać mu koszulę.  Wsłuchany w mój oddech obserwował, jak posuwam się w dół. Przy każdym guziku, muskałam palcami jego skórę, a gdy wreszcie rozpięłam koszulę, lekko się do niego uśmiechnęłam. Wsunęłam ręce pod jej materiał, muskając go, gładząc, badając jego ciało. Pochyliwszy się, pieszczotliwie całowałam jego szyję, równocześnie zsuwając mu koszulę z barków i oplatając ramionami. Podniosłam głowę i pozwalałam się całować, podczas gdy Pit wyplątywał się z rękawów.
Uporawszy się z nimi, wolno przyciągnął mnie do siebie. Wsunął ręce pod  koszulkę i najpierw palcami zataczał kręgi na brzuchu, dopiero potem podniósł moje ramiona i wyswobodził z ubrania. Na chwilę zabrakło mi tchu, kiedy się pochylił, całując ścieżkę między piersiami i wolno wyznaczając językiem trasę do szyi. Dłońmi łagodnie gładził mi plecy, ręce, ramiona, aż nasze rozpalone ciała przywarły do siebie. Całował szyję, skubiąc ją delikatnie. Wreszcie uniosłam biodra, by mógł zsunąć ze mnie spodnie. Sięgnęłam do klamry przy jego pasku, rozpięłam ją i obserwowałam, jak zdejmuje dżinsy. Wszystko to odbywało się jakby w zwolnionym tempie.
-Chcesz tego?- Wyszeptał między pocałunkami
-Chcę, nawet nie wiesz jak bardzo-Spojrzałam w jego oczy w których tańczyły wesołe ogniki-Boję się, jestem dzie..-nie pozwolił mi dokończyć, zamknął moje usta swoimi.
-Nic się nie martw. Kocham Cię..
Językiem wodził po mojej szyi, podczas gdy jego ręce pieściły gładką, gorącą skórę piersi, schodząc do brzucha, zatrzymując się pod pępkiem i wracając na górę
-Jesteś piękna- Wydyszał
Leżeliśmy tuż przy ogniu, powietrze wydawało się aż gęste od gorąca płomieni. Wygięłam się w łuk, kiedy Piotr jednym płynnym ruchem przykrył mnie sobą. Podniosłam głowę i ciężko oddychając przeczesywałam palcami jego włosy, podczas gdy on, naprężając z wysiłku mięśnie, utrzymywał mój ciężar. Kusząco całowałam usta, pociągnęłam go na siebie, ale on nie uległ, tylko trochę się opuścił i leciutko pocierał torsem o moje piersi na co moje ciało odpowiedziało drżeniem rozkoszy. Gdy wreszcie się połączyliśmy, głośno krzyknęłam czując ból i zamykając oczy. Wbiłam mu paznokcie w plecy. Wtuliłam twarz w jego szyję, czując go głęboko w sobie.
-Wszystko w porządku?- Wyszeptał z troską  w oczach
Otworzyłam oczy pełne łez i w blasku ognia patrzyłam na Siatkarza, zachwycona jego urodą.
-Tak, to normalne, ze boli.- Uspokoiłam go.
-Nie chcę, żeby Cię bolało. Może przestanę?-Zapytał delikatnie na co ja zaprzeczyłam głową.
-Zaraz przejdzie naprawdę.-Wymruczałam składając pocałunek na jego ustach. To go przekonało zaczął się delikatnie poruszać z czasem zwiększając tempo. Ciało błyszczało mu od potu, którego krople padały na mnie jak ulewa szalejąca na dworze. A z każdą kroplą, z każdym oddechem czułam, jak całe dotychczasowe życie odpływa w dal.
Nasze ciała brały i dawały całą pełnią, a nagrodą dla mnie stało się niewiarygodne doznanie, którego istnienia nawet się nie domyślałam. Trwało i trwało, przeszywając moje ciało, rozgrzewając je, aż w końcu ustąpiło, podczas gdy drżąc, powoli odzyskiwałam oddech. Ledwo jednak się uspokoiłam, nadeszła kolejna fala i raz po raz przeżywała na nowo to samo. Deszcz ustał, słońce zaszło, zmęczone ciało domagało się odpoczynku, lecz  nie chciałam przerwać rozkoszy, która nas połączyła. Kiedy siatkarz osiągnął swoją rozkosz jeszcze mocniej objął mnie ramionami mówiąc różne akty miłości. Po chwili leżeliśmy obok siebie patrząc na palący się ogień w kominku normując oddechy. Nawet nie wiem kiedy Piotr wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.

Perspektywa Piotrka 
Budziłem się tej nocy od czasu do czasu i patrzyłem na Karolinę, na jej ciało, i czułem się, jakby nagle świat stał się taki, jakim być powinien-zarabiam na życie robiąc to co naprawdę kocham oddając się temu w całości. Mam przyjaciół na których zawsze mogę polegać, rodzinę która jest ze mnie dumna i zawsze mam w nich oparcie. Ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, że poznałem ją. Dziewczynę która ma tylko 17 lat, a mimo wszystko zawróciła mi w głowie. Nie ma w życiu łatwo, ale co najważniejsze nie poddaje się. Kocham ją. Kocham jak nikogo innego i wiem, że jestem w stanie wiele poświęcić dla niej. Nawet siatkówkę.
Kiedy tak obserwowałem ją tuż przed porankiem kiedy otworzyła oczy, uśmiechnęła się i pogładziła mnie po twarzy. Przyłożyłem jej palce do ust, powstrzymując w ten sposób od mówienia, i przez dłuższy czas leżeliśmy. tylko na siebie patrząc.
Gdy już ucisk w moim gardle ustąpił, szepnąłem do jej ucha
-Jesteś odpowiedzią na każdą modlitwę, jaką zmówiłem. Jesteś pieśnią, marzeniem i szeptem. Sam nie pojmuję, jakim cudem tyle czasu bez Ciebie wytrzymałem. Kocham Cię, Karo, nawet nie wiesz jak bardzo. Od początku Cię pokochałem i zawsze będę Cię kochać.
-Och, Piotrek- odparła, przyciągając go do siebie.-Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa.

Perspektywa Karoliny
Potrzebowałam go teraz bardziej niż kiedykolwiek, bardziej niż czegokolwiek w życiu.Po prostu czułam, że się zakochuje lub już to zrobiła. Tak bardzo bym chciała mieć innych rodziców, którzy ucieszą się z tego, że mam pasję, z tego, że jest chłopak który mnie kocha, że będą ze mnie dumni mimo wszystko niestety rzeczywistość bywa inna, bardziej brutalna.
-Musze wrócić do domu-zaszlochałam w ramię siatkarza kiedy po śniadaniu siedzieliśmy na tarasie.
-Nie myśl o tym teraz, proszę. Mam 3 dni wolnego, przez ten czas zapomnijmy o wszystkim i cieszmy się po prostu sobą w tym miejscu. Wyłączmy telefony i odetnijmy się od wszystkich. Bądźmy tylko my.-Uśmiechnął się.
-A co z rodzicami? Będą mnie szukać, aż w końcu powiadomią policje. Piotrek, nie chcę, żebyś miał przeze mnie problemy.
-Tym się pomartwimy za 3 dni, a tutaj nas na pewno nie znajdą- cicho się zaśmiał.- I zapamiętaj sobie, że ty nigdy nie będziesz powodem moich problemów.-Mocniej przytulił mnie do siebie.
-No to w takim razie zróbmy tak jak mówisz.- Ucieszyłam się- Tylko zadzwonię do trenera, że mnie nie będzie na treningach i do przyjaciółki, żeby się nie martwiła.-Z radością w głosie pobiegłam do telefonu. Szybko wybrałam numer najpierw do Kamili, a następnie do wujka. Opowiedziałam im o tym co zaszło u mnie w mieszkaniu oraz o tym gdzie teraz jestem. Oczywiście pominęłam wątek dzisiejszej nocy.
________________________________________________________________________
No to zaczęła się szkoła :( Do której klasy idziecie? Pochwalcie się ^^ 10 komentarzy = nowy rozdział !! :) 

wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział 8

-Karolina! Matko kochana co się stało?-czułam zdenerwowanie Piotrka.
-Proszę.. Cię..-dławiłam się swoimi łzami.
-Wsiadaj do auta- otworzył mi drzwi do samochodu, sam usiadł za kierownicą.
Siedzieliśmy w milczeniu, ja starałam się uspokoić. Czułam na sobie wzrok Piotrka, ale nie miałam odwagi spojrzeć na niego. Miałam mętlik w głowie. Co ja mam mu powiedzieć?! Przecież..
-Karolcia..?-znów poczułam jego dłoń na swojej nodze.-Powiesz mi co się stało?
-Bo ja..-pociągałam nosem.-Nie wiem jak to powiedzieć. Od czego zacząć..
-Może od początku..?
-Jak weszłam, to..-podniosłam głowę. Piotrek patrzył na mnie troskliwie. Utonęłam w jego oczach.
-Ej, Maleńka!-otarł mi łzę spływającą po policzku. Lekko syknęłam. Jednak zabolało.-Coś nie tak..?
-Nie, po prostu..-schyliłam głowę.
-Pokaż!-Złapał mnie za podbródek.-Masz ślad na policzku..-Widziałam przerażenie w jego oczach.-Kto Ci to zrobił?!
-Wpadłam w szafkę w pokoju.
-Jasne! Nie jestem kretynem. Kto Cię uderzył?
Nie potrafiłam mu odpowiedzieć. Tak, nienawidziłam ojca za to co mi zrobił, ale.. jednak to był mój ojciec. Milion myśli krążyło mi po głowie, jak mu to wytłumaczyć. Piotrek nie naciskał, czekał aż sama mu powiem.
-Ojciec..-powiedziałam ledwo słyszalnie
-Przecież to nienormalne! Nie wolno mu! Gdybym tylko..
-Piotrek!-Popatrzyłam na niego.-Stało się, trudno.
-Jakie trudno? Zgłupiałaś!! Nie wolno bić swoich dzieci! Karolina! Za to powinien być karany!
-Cholera Piotrek! W niejednym domu dzieci są bite. Nie zbawisz świata! I co ty się w ogóle mną przejmujesz. -Lekko się wkurzyłam.-Praktycznie mnie nie znasz!
-Co z tego?
-To, że masz przeze mnie same problemy. A powinieneś być teraz na treningu czy synem się zajmować. A nie przejmować się mną i moimi kłopotami.
-Ale Ty nie rozumiesz, że mi na tobie zależy?
-Że co..?-zgłupiałam
-To co słyszysz! Zależy mi i to bardzo. Urzekłaś mnie tam wtedy w hali. Spodobało mi się to, że mimo przeciwności walczysz o swoje. Karolcia, jesteś wyjątkowa-patrzył mi głęboko w oczy.
Zamurowało mnie, nie wiedziałam co powiedzieć. Pewnie oczekiwał ode mnie podobnego wyznania, ale ja nie potrafiłam określić w tym momencie swoich uczuć. Co ja mogłam w tym momencie czuć? Za dużo wrażeń jak na tak krótki czas. Spuściłam głowę.
-Przepraszam, nie powinienem.-Odezwał się w końcu Piotrek.
-Nie, nie! Piotruś, miło mi i to cholernie, ale ja nie wiem co ja..
-Co czujesz?
-Za dużo jak na jeden dzień-ukryłam twarz w dłoniach.
-Maleńka, niczego od Ciebie nie oczekuję, chciałem tylko żebyś wiedziała. Lubię Cię, chyba trochę nawet bardzo.
-Piotruś-popatrzyłam na niego.-Jesteś cudowny.-Nachyliłam się do niego i dałam buziaka w policzek.
-Pojedziesz gdzieś ze mną?
-Ale gdzie?-popatrzyłam pytająco na niego.
-Trening mi się zaczął jakieś 10min temu-popatrzył na zegarek.-Zaś będę miał przerypane.
-Przepraszam.
-Nie pierwszy i nie ostatni raz-puścił mi oczko i odpalił silnik.
Ruszyliśmy ulicami Rzeszowa. Piotrek był mocno skupiony. Najpierw myślałam, że na drodze i celu do którego zmierzaliśmy, ale po chwili doszłam do wniosku, że rozmyśla nad moją sytuacją. Był cudowny, taki troskliwy i kochany. Spuściłam głowę, bo zrobiło mi się głupio. Nerwowo wyłamywałam palce. Kątem oka widziałam, że co chwilę Pitu się na mnie patrzy. Jeszcze gorzej się czułam. W pewnym momencie złapał mnie za rękę i splótł nasze palce razem. Popatrzyłam na niego, tylko się uśmiechnął i mocniej ścisnął moją dłoń. Pod hale zajechaliśmy w ciszy. Piotrek zaparkował auto i zgasił silnik.
-Idziemy?-zagadał.
-Będę przeszkadzać.
-Wierzę, że będziesz grzecznie siedzieć na trybunach-zaśmiał się. -Chodź.
Wyszłam z samochodu wraz z Piotrkiem i chciałam ruszyć w stronę Podpromia kiedy poczułam szarpnięcie za dłoń i wylądowałam twarzą w klatce piersiowej siatkarza. Niepewnie podniosłam głowę by spojrzeć mu w oczy. Były piękne, hipnotyzujące. Mogłabym się patrzeć w nie cały czas. Nim się zorientowałam poczułam jego usta na swoich, a wielkie dłonie obejmujące moją twarz. Pocałował mnie delikatnie jakby bał się, że ucieknę. Kiedy nie widział z mojej strony sprzeciwu pogłębił pocałunek.
-Piotrek..-wyszeptałam kiedy oderwaliśmy się od siebie.
-Wiem, nie powinienem ale musiałem. Dzięki temu zrozumiałem, że Cię kocham Karola. Rozumiem, że możesz nie czuć tego samego ale zrobię wszystko, żebyś poczuła do mnie to samo co ja do Ciebie.
-Nie chce Cię stracić Piotr, a boję się, ze tak właśnie będzie- W moich oczach ponownie zebrały się łzy
-Nikt ani nic nas nie rozdzieli jeżeli sami nie będziemy tego chcieli. Nie pozwolę na to.- Zapewnił mnie- A teraz chodź, bo za chwilę może być naprawdę źle, jak nie dotrę na hale- Zaśmiał się. Splótł nasze palce i szybkim krokiem udaliśmy się na hale. Po wejściu do słychać było krzyki trenera, dźwięk odbijanych piłek i pisk butów. Piotr udał się biegiem do szatni, a ja czekałam na niego pod drzwiami. Po 5 minutach gotowy wyszedł z pomieszczenia.
-Wow... szybki jesteś- zaśmiałam się
-Jak trzeba to się szybkim jest- mrugnął okiem.
Weszliśmy do sali, chłopaki w parach odbijali piłki. Lekko się speszyłam, bo nie wiedziałam co robić. Piotrek wskazał mi miejsce gdzie mam usiąść, dał buziaka w policzek i uciekł do chłopaków. Siadłam na trybunach za ławką trenerską i z zaciekawieniem przyglądałam się siatkarzom. Środkowy najpierw podszedł do trenera, tłumaczył się ze swojego spóźnienia. Kowal popatrzył się na mnie niezadowolony.. Auć.. chciałabym się zapaść pod ziemię. Spuściłam głowę, ale kątem oka widziałam, że Piter dalej coś tłumaczy. Po chwili zabrał się do treningu i już trener nie zwracał na mnie uwagi, a ja nie wychylałam się i siedziałam cicho przez cały trening.
Panowie wyciskali z siebie "siódme poty", by jak najlepiej przygotować się do najbliższego meczu. Kilka razy widziałam, że popisywali się przede mną, bo po udanych atakach patrzyli w moją stronę. Najbardziej wygłupiał się Kurek. Miałam ubaw patrząc na nich, ale próbowałam się powstrzymywać, no bo w sumie to poważny trening. Piotrek starał się być skupionym na maxa, ale widziałam, że zerkał co chwilę w moją stronę. Słodkie to było. Nie dostał nawet żadnej kary za spóźnienie.
Po skończonym treningowym meczu, chłopaki się rozciągali i dostali wskazówki od sztabu nad czym muszą jeszcze popracować. Posiedzieli jeszcze chwilę na terraflexie i zaczęli się zbierać. Kurek podniósł swoje zacne cztery litery i podszedł do mnie.
-Jak tam? Co tam?-Wyszczerzył się od razu i usiadł obok.-Co tu robisz? Kowal niechętnie widzi ludzi z zewnątrz. Więc..?
-Może mniej pytań na raz?-zaśmiałam się.-I to był pomysł Piotrka żebym tu przyszła.
-Jasne! Przyznaj się, chciałaś popatrzeć jak świetnie gram-poruszył zabawnie brwiami.
-Nie chwal się już tak-Piotrek poklepał po plecach Bartka.
-Nie mów, że jest inaczej!-oburzył się atakujący.
-Oj Bartuś, Bartuś-uśmiechnęłam się.-Wszyscy wiedzą że jesteś..
-Beznadziejny-Przerwał mi Piotrek i wybuchnął śmiechem.
-Nie lubię was-Bartek wstał z udawanym fochem i odszedł od nas.
-Idziemy?-Zwrócił się do mnie Piotrek.
-Przebierzesz się?-popatrzyłam na jego strój.-Chłodno na zewnątrz.
-Haha jasne. Poczekaj chwilkę jeszcze na mnie-Dał mi znów buziaka i uciekł do szatni.
Czekałam cierpliwie na środkowego kiedy znów obok mnie pojawił się Kurek.
-Jesteście razem?-popatrzył się zaciekawiony na mnie.
-Yyy..-zaskoczył mnie.
-Aaa w sumie nie musisz mówić, widać to. Ale od kiedy?
-Bartek, cholero idź że już ode mnie-lekko go szturchnęłam.
-Ale jesteście..-Zrezygnowany udał się do szatni.
Siedziałam dalej na trybunach. Po kilkunastu minutach przy wejściu na boisko pojawił się Piotrek, podeszłam do niego i wyszliśmy z budynku. Było chłodno, jesień dawała o sobie znać. Piotrek zagarnął mnie ramieniem. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy spod hali. Jechaliśmy dość chwilę i kierowaliśmy się na obrzeża Rzeszowa.
-Piotrek..?
-No słucham Cię piękna.-Zawadiacki uśmiech pojwił się na jego twarzy.
-Gdzie mnie wywozisz?-Zrobiłam słodkie oczka i popatrzyłam na niego.
-Aaaaa w takie fajne miejsce.
-A dokładniej?
-Niespodzianka.
-Ehh chłopie..-oparłam się wygodnie o fotel i zapatrzyłam przed siebie.
-Nie bój się.-Złapał mnie za rękę i nie chciał puścić.
Po niecałej godzinie drogi dotarliśmy pod mały domek. Piotrek zaparkował samochód na podjeździe.
-Gdzie my jesteśmy? Kto tu mieszka?
-Moja mała oaza spokoju.
-Twoje? Serio?
-A no. Chodź do środka.
Weszliśmy po kilku stopniach, Piotrek otworzył drzwi i mnie wpuścił do środka. Pooglądałam kilka pomieszczeń i skierowaliśmy się do kuchni.
-Fajne miejsce- wyraziłam swój zachwyt nieco speszona.
-Przyjeżdżam tu, kiedy chcę pobyć sam.
-To co ja tu robię?-zapytałam zaczepnie.
-Ty jesteś inna. Tobie można pokazać coś takiego.-Wyznał.

*****
cieszymy się że ktoś z nami jest :D liczymy że będziecie do końca :) rozkręcamy się z fabułą, będzie się działo dalej..:D
zachęcamy do czytania i komentowania bo to motywuje do dalszego pisania ;)
do następnego :D

niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział 7

Nerwowo odblokowałam telefon, wystukałam numer do mamy ale się zawahałam. W końcu wcisnęłam zieloną słuchawkę. Jeden sygnał.. drugi.. trzeci.. Serce coraz mocnej mi zaczynało bić.
-Słucham..?- usłyszałam niepewny głos mojej mamy. Zawahałam się z odpowiedzią.- Halooo..?
-Mamo..-odezwałam się w końcu.
-Karolina?! Córcia to ty?
-Tak, bo ja..-Czułam napływające łzy do oczu.
-Matko kochana. Gdzie Ty się podziewasz? Z tatą odchodzimy od zmysłów. Stało się coś?
-Nie, jest okej. Jestem u kolegi. Ja tylko..
-Całe szczęście. Przyjechać po Ciebie?
-Nie, nie..-łzy spływały mi po policzkach. -Przepraszam.
-Oj już nic nie mów, tylko przyjeżdżaj jak najszybciej.
-Dobrze, będę za niedługo.-Rozłączyłam się.
Odłożyłam telefon Piotrka na blat. Pozwoliłam łzom swobodnie spływać po policzkach. Miałam wyrzuty sumienia, że nie dałam znaku życia od wczoraj, ale też bałam się jak rodzice zareagują kiedy wrócę do domu.
-Karolcia..?-w kuchni pojawił się Piotrek. Złapał mnie za podbródek i popatrzył w moje oczy.-Ejj Mała-przytulił mnie. Wybuchnęłam płaczem.
Staliśmy chwilę przytuleni, nie potrafiłam się uspokoić. Piotrek delikatnie gładził mnie po włosach.
-Przepraszam- odsunęłam się od niego wycierając łzy.-Za długo Ci siedzę na głowie. Muszę już iść.
-Zawiozę Cie.
-Nie. Poradzę sobie.
Skierowałam się do wyjścia. Gdy byłam już przy drzwiach, Piotrek złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Byliśmy bardzo blisko. Nie dałam rady spojrzeć mu w oczy. Mój wzrok spoczywał gdzieś na jego klatce piersiowej. Piotrek oparł swoje czoło o moje. Czułam jego oddech na mojej twarzy. Serce zaczynało mi bić coraz mocniej.
-Nie pozwolę Ci iść tam samej.-Wyszeptał
-Nie pozwolę Ci iść tam ze mną-popatrzyłam w końcu w jego tęczówki.
-Chociaż Cię zawiozę. Nie daj się prosić.-Uśmiechnął się słodko.
-A Kacper?
-Pojedzie z nami.
-Nie będziesz go woził przez pół miasta na marne.-Odsunęłam się od niego.
-Mój syn, nie marudź.-Dźgnął mnie.
-Pioootrek.
-Chodź na śniadanie, na głodniaka tam nie pojedziemy.
Złapał mnie za rękę i pociągnął do kuchni. Zrobiliśmy jajecznice, znaczy Piotrek zrobił. Ja się przyglądałam jak z gracja porusza się po kuchni. Pod koniec przygotowań w pomieszczeniu pojawił się zaspany Kacper.
-Tatoo..
-Co smyku?-od razu zainteresował się małym.-Siadaj do stołu, zaraz będzie śniadanie.
Kacper usiadł koło mnie. Patrzył się to na Piotrka, to na mnie.
-Co jest?-zapytałam w końcu.
-Nic. Fajna jesteś-wyszczerzył się.
-Heh. No wiesz, że ty też?
Chyba się lekko speszył, bo schował twarz w dłoniach. Popatrzyłam na Pita- zaśmiał się. Po chwili podał talerze z jajecznicą, nam po kawie, a Kacprowi jego ulubione kakao. Zjedliśmy rozmawiając o głupotach. Siedzieliśmy jeszcze przy stole rozmawiając, ale najwyższy czas było się zbierać. Zebrałam talerze ze stołu i chciałam je umyć.
-Eeeej. Co robisz?-Piotrek się lekko oburzył.
-Zmywam..? Nie będę tylko na twojej łasce tu. Muszę się jakoś odwdzięczyć-uśmiechnęłam się i odkręciłam kran.
-No chyba nie!-Środkowy zerwał się z miejsca, zakręcił mi wodę i złapał za mokre ręce.-Tak nie będzie.
-Ale weź. Nic mi się nie stanie.
-No i co z tego? Nie chcę żebyś u mnie coś robiła. Jesteś tu gościem.
-Piotrek, proszę Cię..
-Nie marudź.-Gracz złapał za ręcznik leżący na blacie i wytarł mi dłonie. Nachylił się do mnie.-Mam od tego zmywarkę. A teraz siadaj z powrotem i dokończ kawę.-Puścił mi oczko.
-Jaki ty jesteś uparty.
-Kacper chodź, przebierzemy się i potem mała przejażdżka.
Młody posłusznie poszedł za swym tatą. Po kilkunastu minutach pojawili się z powrotem.
-Ale się odwaliliście-zaczęłam się śmiać.-Jedziemy?
-Jasne że tak.
Piotrek zabrał jeszcze swoją torbę treningową i byliśmy gotowi do wyjścia. Środkowy usadowił Kacperka w foteliku, my usiedliśmy z przodu i byliśmy gotowi do drogi. Po pewnym czasie dojechaliśmy pod mój blok.
-Poradzisz sobie?
-Nie pierwszy i nie ostatni raz dostanę opierdziel. Dzień jak co dzień.
-Karolcia-złapał mnie za kolano.-Może jednak pójdę z Tobą.
-Nie-złapałam go za tą rękę.-Dziękuję, ale sobie poradzę.-Dałam mu buziaka.-Trzymajcie się panowie-Uśmiechnęłam się do Kacperka przed wyjściem z auta i opuściłam pojazd.
"Raz kozie śmierć" powiedziałam sobie w duchu i ruszyłam do mieszkania. Doszłam do drzwi, które momentalnie się otworzyły.
-Gdzieś ty do cholery była-ojciec od drzwi się na mnie darł.
-Też Cię miło widzieć-minęłam go i weszłam do środka.
-Karolina!-trzasnął drzwiami.-Możesz odpowiedzieć?
-Byłam u znajomego. Nie chciałam was wcześniej informować, żebyście nie przyjechali po mnie. Chociaż raz chciałam w spokoju przespać noc.-Mówiłam ze spokojem.
-Młoda damo.-Wtrąciła się mama.-My tu od zmysłów odchodziliśmy.
-Pierwszy raz się martwiliście-wymamrotałam pod nosem.
-Co proszę?
-Nie, nic. Coś jeszcze?
-Nie życzymy sobie takiego zachowania!-Ojciec był wściekły.- Jeszcze jeden taki wybryk to..
-To co? Gorzej nie będzie. Wieczny szlaban, zamkniecie mnie w pokoju a klucz wyrzucicie?
-Karolina!
-Może jeszcze o chlebie i wodzie będę żyć!-wkurzyłam się.
-Nie przeginaj, bo..
-I tak gorzej być nie może, z chęcią bym się wyprowadziła stąd. Wytrzymać się z Wami nie da.
Nie wierzyłam że ojciec jest do tego zdolny. Dostałam "z liścia" w twarz od niego. Staliśmy wszyscy w szoku. Ojciec chyba w największym.
-Krzysztof..-odezwała się w końcu mama.-Jak mogłeś?-widziałam w jej oczach zbierające się łzy.
-Nienawidzę Was!
Pobiegłam do pokoju, zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Rozpłakałam się. Słyszałam kłótnię rodziców, ale konkretnych słów nie potrafiłam rozszyfrować. Złapałam za telefon. Widniał tam już sms od Piotrka: "Jak poszło? Pisz od razu, chcę wiedzieć. Kacpra odwiozłem do rodziców moich. Potem mogę być tylko dla Ciebie. Trzymaj się Piękna :* ". Wybuchnęłam jeszcze większym szlochem. Co ja mu miałam napisać? Że ojciec mnie bije..?
-Karolina-do moich drzwi dobijała się mama.-Wpuść mnie. Proszę Cię.
Nie odpowiadałam. Skuliłam się na łóżku. Napisałam smsa do Pita: "Potrzebuję Cię, bardzo..". Wysłałam, nie musiałam długo czekać na odpowiedź. "Będę za 15 minut."
Przebrałam się. Do drzwi nikt się już nie dobijał, więc bez przeszkód mogłam wyjść. Po cichu otwarłam drzwi pokoju. Słyszałam głosy z kuchni. Szybkim krokiem ruszyłam do wyjścia.
-Karolina-odezwał się ojciec. Nie zwróciłam na niego uwagi.-Porozmawiajmy.
Zostawiłam go bez odpowiedzi i opuściłam mieszkanie. Zbiegłam po schodach. Wypatrywałam samochodu środkowego. Po chwili pojawił się. Wyszedł z auta gdy tylko mnie zobaczył. Biegiem ruszyłam w jego kierunku. Rzuciłam się w jego ramiona i wybuchnęłam płaczem.

*****
no i powróciłyśmy :D nie zawsze musi być słodko i kolorowo. trochę tragedii nie zaszkodzi :P
postaramy się w miarę regularnie wrzucać, ale kiedy się pojawi kolejny..? tego dokładnie nie wiemy ;)
liczymy, że ktoś z nami jeszcze został. czytajcie, oceniajcie, komentujcie, bo to motywuję :)

piątek, 31 lipca 2015

Informacja!.

Niestety musimy zawiesic bloga conajmniej do polowy sierpnia. :(
Powodow jest duzo ale przedewszystkim nie ma po prostu czasu zeby pisac. :( Przepraszamy bardzo i mamy nadzieje, ze zostaniecie z nami i nam wybaczycie.