środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 5

Weszłam do mieszkania, w którym było wyjątkowo cicho. Ani tv, ani radio nie szło. Rodzice siedzieli w ciszy. Chciałam spokojnie przemknąć do swojego pokoju. Nie było mi to dane. Gdy byłam już kilka metrów przed moją oazą, usłyszałam głos mamy z kuchni.
-Możesz tu podejść?
-A mam jakieś wyjście..?-powiedziałam do siebie.-Słucham Cię?-odezwałam się już do niej.
-Gdzieś ty była?
-No przecież u Kamili.
-Tyle czasu?
-Nigdzie indziej przecież mi nie pozwalacie wychodzić-westchnęłam.
-Masz się uczyć. Na wymarzone studia nie dostaniesz się od tak.
-Mam 17 lat! Daj mi żyć!
-Nie tym tonem!-zdenerwowała się.
-Mogę już iść do siebie?-powiedziałam ze łzami w oczach.
-A właśnie! Komputer miałaś mi oddać..-wypaliła w pewnym momencie.
-Jasne, może mi jeszcze zabierz telefon, zamknij w pokoju i przywiąż do łóżka-wybuchnęłam.
-Uważaj na słowa młoda panno.
-Ale taka jest prawda. Nigdzie nie mogę wyjść. Moje koleżanki mają..
-A co mnie one obchodzą. Jesteś jeszcze młoda i będziesz siedzieć w domu i się uczyć.
-Oczywiście!-krzyknęłam i zniknęłam w swoim pokoju.
Oparłam się o drzwi i osunęłam się na ziemię. Łzy same leciały z moich oczu. Nie mogłam tak dłużej.. Gwałtownie podniosłam się z ziemi, rzuciłam na łóżko telefon. Wzięłam do ręki opinacze oraz koszulkę sportową i przebrałam się w to. Założyłam ulubione buty sportowe, złapałam do ręki odtwarzacz mp3 i wybiegłam z pokoju. Minęłam kuchnię w której rozmawiali rodzice i złapałam za klamkę. Usłyszałam tylko za sobą głos ojca: "Gdzie ty idziesz..?". Zatrzasnęłam drzwi i wybiegłam z bloku.
Biegłam przed siebie, bez celu. W słuchawkach słyszałam swoje ulubione kawałki. Łzy spływały mi cały czas po policzkach. Nie mogłam się uspokoić. Biegłam przez 15, 20, 40 minut. Cały czas się trzęsłam. Nie wiem nawet w której części Rzeszowa byłam.

Perspektywa Pita.
Karolina nie wyglądała na ucieszoną wychodząc z mojego auta. Ze spuszczoną głową ruszyła do swojego mieszkania. Szkoda mi jej strasznie. Gdy zniknęła mi z oczu ruszyłem do siebie. Miałem jeszcze chwilę przed treningiem.
W mieszkaniu zjadłem lekki obiad i szykowałem się na zajęcia. Spakowałem torbę i po kilkudziesięciu minutach znów ruszyłem na drogi Rzeszowa. W niedługim czasie zaparkowałem pod halą. Kilku chłopaków przyjechało praktycznie równocześnie jak ja. Przywitaliśmy się i szliśmy w stronę drzwi wejściowych rozmawiając ze sobą.
-Piter!-krzyknął w pewnym momencie Wojtaszek.-To nie jest twoja Karolina?
-Gdzie?-obróciłem się momentalnie i zobaczyłem ją jak biegła.
Ją, wspaniałą dziewczynę. Tylko.. Czy ona płakała? Zamurowało mnie.
-Stary! Zrób coś-szturchnął mnie Kuraś.
Zorientowałem się, że tak długo nie mogę stać.
-Karolina..!-krzyknąłem za nią. Nie zareagowała.-Karolinaa!-drugi raz też nic.
-Leć za nią-popchnął mnie Damian.
Rzuciłem swoją torbę na ziemię i popędziłem za dziewczyną. Gdy ją dogoniłem, złapałem ją za rękę. Wystraszona odwróciła się. Widziałem jej zapuchnięte, czerwone oczy. Widać było, że długo płacze. Wyciągnęła słuchawki z uszu i zaszlochała.
-Co się stało?-odezwałem się.
-Piotrek..-wybuchnęła płaczem i się we mnie wtuliła.
Staliśmy tak chwilę, dziewczyna płakała cały czas i się trzęsła. Przytuliłem ją mocniej. Po chwili uwolniła się z mojego uścisku.
-Przepraszam-szepnęła i się odwróciła ode mnie. Widziałem, że ociera łzy.
-Karolcia.. Co się stało?-złapałem ją za ramię.
-Nic, tak po prostu..
-Weź przestań. Widzę, że coś się stało-stanąłem przed nią.
-Nic, nie przejmuj się-sztucznie się uśmiechnęła.
-Rodzice coś..?-kiwnęła tylko głową.-Karolcia..-Przytuliłem ją znowu.
-Przepraszam Cię..
-Ty nie masz mnie za co.-Popatrzyłem jej w oczy.
-Idź na trening, ja wrócę..-urwała.
-Nie. Chodź.-Złapałem ją za rękę i pociągnąłem za sobą.
Ruszyliśmy w stronę hali. Chłopaki stali tam i się przyglądali. Karolina lekko skryła się za mną, nie chciała żeby któryś z siatkarzy ją widział. Wojtaszek podszedł do nas.
-Trzymaj-podał mi moją torbę.-Zabierz ją stąd. Trenerowi powiemy, że się źle czujesz czy coś.
-Dzięki-uśmiechnąłem się tylko.
Zabrałem Karolinę ze sobą i poszliśmy w stronę mojego auta.
-Gdzie idziemy..?-niepewnie zapytała.
-Do mnie, zabieram Cię do siebie.
-Ale..
-Nie ma żadnego "ale". Wsiadaj-otworzyłem jej drzwi do auta.
Wrzuciłem torbę na tylne siedzenie i usiadłem za kierownicą. Odpaliłem silnik i ruszyliśmy do mnie. Przez całą drogę nie zamieniliśmy ani słowa.Zatrzymałem auto pod moim blokiem i wysiedliśmy. Karolina troch niepewnie, ale szła razem ze mną. Weszliśmy na górę, potem do mieszkania.
-Napijesz się czego?-odezwałem się od razu.
-Wody-odpowiedziała.
Ruszyliśmy do kuchni. Wyciągnąłem z szafki dwie szklanki, Karolina stała oparta o blat. Popatrzyłem na nią, była strasznie smutna.
-Karola..-zagadałem i stanąłem przed nią.-Powiedz mi co się stało.
-Nic, przecież mówiłam.
-Proszę Cię.
Łzy spływały jej po policzkach, nie mogłem patrzeć jak cierpi. Przytuliłem ją.
-Spokojnie, wiem co czujesz.
-Nic nie wiesz!-Wybuchnęła.-Nie rozumiesz jak to jest mieć takich rodziców-zaczęła mnie bić pięściami, łzy coraz bardziej płynęły jej po twarzy.
-Ale..
-Twoje życie było zawsze idealne. Gwiazda siatkówki, przyjaciele wokół siebie-coraz mocniej mnie uderzała.-Masz całkiem inne życie. Nikt Cię nigdy nie ograniczał. Siatkówka towarzyszyła Ci zawsze. Ja muszę ukrywać swoją pasję przed rodziną, oni mnie w ogóle nie rozumieją. Ty zawsze miałeś wsparcie w rodzinie..
-Nic o mnie nie wiesz. Nie miałem kolorowo w swoim życiu-odsunąłem się od niej i podszedłem do okna.
-O czym ty mówisz?
-Kibice widzą nas jako idealnych sportowców. Ale my też mamy gorsze dni, nie każdy ma idealną przeszłość, popełniamy błędy. Też jesteśmy ludźmi-popatrzyłem na nią, była lekko zaskoczona.
-To znaczy..? Coś nie tak?
-Nie ważne-ruszyłem do salonu.

Perspektywa Karoliny.
Nie miałam pojęcia o co mu chodziło. Czyżby..?
-Piotrek..?-ruszyłam za nim.
Chłopak usiadł na sofie. Przysiadłam się do niego, był lekko nieobecny. Po chwili popatrzył się na mnie.
-Teraz mi powiesz co się stało?-odezwał się.
-Rodzice mnie ograniczają na każdym kroku. Nic mi nie wolno, ale.. o czym ty mówiłeś? Coś nie tak?
-Heh.. Twoje życie przypomina mi trochę swoją przeszłość. Bo wiesz, teraz wygląda, że siatkówka była mi pisana. Może i tak-uśmiechnął się delikatnie.-Ale nie zawsze tak uważałem.
-Co masz na myśli?-zachęcałam go do zwierzeń.
-Rodzice od zawsze widzieli we mnie sportowca. Jak nie piłka noża, to siatkówka, innym razem koszykówka.
-Wyszło Ci to na dobre-uśmiechnęłam się.
-Pewnie i tak. Ale nie zawsze tak sądziłem. Buntowałem się przeciwko treningom. Rodzice zmuszali mnie do zajęć, nie chciałem tego. Próbowałem uciekać z domu, z treningów, ale rzadko się to udawało bo zawsze mnie znajdywali. Codziennie zawozili na treningi. Chcieli żebym szlifował swoją formę, a jak widzieli że treningi nie przynoszą efektów, kazali trenować bardziej. Ojciec robił mi swoje treningi, po których byłem zawsze wykończony. Nie miałem czasu, a czasem i ochoty na spotkania ze znajomymi, imprezy. Nie miałem swojego życia.
-Tak jak ja..-westchnęłam.
-Ale wyszło mi to na dobre. Mimo wszystko kocham siatkówkę i nie wyobrażam sobie życia bez niej. Cieszę się, że tak potoczyło się moje życie.
-Czyli co? Mam się pogodzić z tym co mnie teraz spotyka?
-Trochę nie masz wyjścia-zaśmiał się.
-Ale ja mam już tego dość.
-Piękna-puścił mi oczko-pomogę Ci zawsze.
-Piter-przytuliłam się do niego.-Dziękuję Ci.
-Może coś zjemy?-szepnął mi do ucha.-Pizza po raz kolejny dziś?
-Ee zróbmy coś pożywniejszego.
-To chodź-wstał, złapał mnie za rękę i ruszyliśmy do kuchni.
Uznaliśmy, że spaghetti będzie najlepsze. Zabraliśmy się do roboty już w lepszych humorach. Wygłupialiśmy się przy tym i gadaliśmy o głupotach. W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi. Popatrzyliśmy się po sobie. Przecież nikt nie mógł wiedzieć gdzie ja jestem. Piotrek wzruszył ramionami i poszedł do drzwi. Ruszyłam za nim, ale stanęłam za ścianą, by mnie nikt nie zobaczył. Chciałam słyszeć kto przyszedł. Środkowy otworzył drzwi.
-Co ty tu robisz?-odezwał się.
-Tato..-usłyszałam dziecięcy głos.
-Tato?-wyszłam zza ściany i popatrzyłam na chłopca i zaskoczonego Piotrka.

*******
i jak? podoba się? wiemy, że miałyśmy ostatnio mały przestój ale teraz już jesteśmy! liczymy że pod tym rozdziałem będzie więcej komentarzy niż ostatnio, bo Komentujesz = Motywujesz :)

5 komentarzy:

  1. :O
    Tato? :O
    matko, co Wy mu chcecie zrobić :O

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie tato?
    Czyżby byla kolejna tajemnica Pita

    OdpowiedzUsuń
  3. jednym słowem zajebisty <3 apraszam też na mojego bloga ( dopiero zaczynam i jest prolog ) Na pewno wasze rozdziały będą w witrynie Czytam i polecam <3 ;) http://siatkarskieemocjesiatkarskiedylematy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. No to końcówka najlepsza. Jakie tato? Co wy kombinujecie mam nadzieję, że się wyjaśni.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rodzice, ogarnijcie się! Nauka, nauką ale też trzeba mieć jakąś odskocznie od tego!
    Tato? Yyyy, czy ja o czymś nie wiem?
    Kurczaki, dawaj szybko nastepny!
    Nowy rozdział na blogu!
    and-love-doesnt-match.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń